Jak ja nie cierpię poniedziałków... Chyba każdy tak ma i nie lubi rozpoczynać poniedziałku od wczesnej pobudki. Mimo, że dzień nie należał do lekkich, cały dzień w mojej głowie była jedna myśl: po wieczornej kąpieli zrobię sobie chwilkę tylko dla mnie z maseczką na buziaku. Czy się udało ? A i owszem.
Po oczyszczeniu twarzy stwierdziłam, a teraz moja upragniona Ziaja i maseczka nawilżająca z glinką zieloną:
W momencie kiedy ją rozprowadzałam na twarzy jedna nutka cisnęła mi się na usta: zielono mi la la la i poczułam przez chwilę jakby już była wiosna. Zapach maseczki jak dla mnie orzeźwiający, świeży i sprzyjający na chwileczkę zapomnienia. Konsystencja zwięzła, nie spływająca po nałożeniu z twarzy. Nie zastyga na twarzy wręcz przeciwnie czuje się warstwę maseczki, która cudownie nawilża. Po 15-sto minutowej chwileczce zapomnienia i zmytej masce czułam jak moja buźka jest nawilżona, miękka, delikatna, wygładzona. Zaaplikowałam sobie jeszcze kremik odżywczy Avene. Zawartość opakowania 7ml ja ją użyłam na dwa razy. Cena warta produktu i mojej satysfakcji. Moim zdaniem jeszcze nie raz znajdzie się w mojej kosmetyczce. Jak już skończę maskę z glinką zieloną na pewno pojawi się w niedługim czasie post z recenzją jej siostry czyli Różanej maski młodości z kwasem hialuronowym.
nie używałam jeszcze żadnych maseczek takiego rodzaju, ale może pora to zmienić :)
OdpowiedzUsuńWarto polecam ja je uwielbiam :)
OdpowiedzUsuń