piątek, 31 stycznia 2014

Jak mieszkają moje pędzle ?

Witajcie! 
Dawno, dawno temu za górami za lasami poszukiwałam doskonałego domku dla moich pędzli do makijażu. 
Na początku chciałam by zamieszkały w szufladzie w komodzie, ale niestety tam im było za ciasno. Długi czas szukałam dla nich doskonałego domku. Myślałam o solidnym domku drewnianym, był też pomysł na domek wiklinowy, a później  zrodził się w mej główce pomysł na domek szklany. Szukałam, oglądałam, w internecie wertowałam. Aż pewnej soboty udałam się do TK Maxxa i tam właśnie znalazłam domek dla mych pędzli doskonały. Wysoki i szklany, z przykrywką by im zimno w główki nie było, a przy okazji by higienicznie sobie mieszkały. Mąż chciał by tam słodkości leżały, a ja uparcie chciałam by tam moje Ecotoolsiaki i inne pędzle zamieszkały. I tak sobie mieszkają w szklanym domku niedługo, ale szczęśliwie.

Domek dla pędzli

Szklany pojemnik z przykrywką na pędzle

Domek dla pędzli

Głównym założeniem kupna pojemnika na pędzle było to, żeby nie zbierały kurzu. By po każdym umyciu i wysuszeniu można je było schować i nie obawiać się, że zaczynają zbierać kurz. Pojemnik szklany wysoki na nożce, z wygodną pokrywką, szeroki i przede wszystkim dość pojemny. Myślę, że spokojnie jeszcze kilka pędzli w nich zmieszczę. Przy okazji czyszczenia pędzli, pojemnik też jest umyty i wypolerowany. Nie tylko pędzle w nim ładnie wyglądają, ale też pięknie zdobią moją komodę. Zakup na przecenie udany, gdy go kupiłam i włożyłam do niego pędzle to radość była tak wielka jak u małej dziewczynki. Taka mała rzecz, a cieszy.


Kochani  a jak Wasze pędzle do makijażu mieszkają? Może macie lepsze pomysły na ich przechowywanie? 

Pozdrawiam Was ciepło z deszczowej Anglii
Wasza



środa, 29 stycznia 2014

Styczniowy - postowy skrót w pigułce

 Witajcie!
Mamy już za sobą pierwszy miesiąc w Nowym 2014 Roku. Nawet nie wiem jak szybko mi ten miesiąc minął, ale za to czuję po moim rosnącym brzuszku, że Bejbiś robi się coraz większy :) 
Poza tym styczeń nie był taki najgorszy jeśli chodzi o blogowanie, bo  udało mi się umieścić siedem postów jak dla mnie to sukces. Szybki styczniowy skrót postowy  w pigułce.

Styczeń w pigułce

O CZYM PISAŁAM W STYCZNIU:
PERFECTA SPA wygładzające masło do ciała o zapachu marcepana: polecałam Wam masło do ciała z Dax Cosmetics, które okazało się dla mnie moim faworytem miesiąca. Cudowny zapach plus bardzo dobre wygładzanie i nawilżanie skóry ciała. Fenomenalna wprost okazała się również nawilżająca maska do włosów ARGAN OIL. Rzeczywiście przez ostatni miesiąc nie rozstawałam się z nią. Tani produkt, a jaki skuteczny i godny polecenia. Pokazałam Wam mój gażdżecik do mycia twarzy oraz sposób na jego pielęgnację czyli GĄBKĘ KONJACOWĄ. Moim odkryciem był również popcornowy czyścik od Lusha, którego pokochałam od pierwszego użycia. Ten zapach karmelowego popcornu i delikatny masaż twarzy mój ach i och miesiąca. Uwielbiam go do tej pory i czasami mam ochotę go tak zwyczajnie zjeść ten zapach jest tak smakowity. Było też kilka słów o mleczku myjącym do twarzy 4 w 1 od Soap&Glory. Chciałam Wam pokazać, że Soap&Glory to nie tylko cudowne balsamy do ciała, peelingi, żele pod prysznic, kremy do rąk, czy do stóp, że świetnie też sobie daję radę jeśli chodzi o pielęgnację twarzy. Mimo, iż słaby ze mnie ekspert od skórek to pojawiła się też recenzja WIBO preparatu do usuwania skórek. Jedni ten produkt znali, inni nie, ale może dzięki mojej recenzji mogli go choć troszkę poznać. Na koniec miesiąca wrzuciłam Wam na mojego bloga posta o Fenjalowym super bohaterze, a może przeciętniaku. Niestety dla mnie żel pod prysznic FENJAL VITALITY okazał się przeciętniaczkiem...

A co się pojawi w lutym? Kilka pomysłów Kochani już mam są w realizacji... Zapraszam Was serdecznie do zaglądania na mojego bloga, bo każdy komentarz to dla mnie większa motywacja do pisania recenzji o dobrych lub mniej dobrych kosmetykach. 


Znalazłyście w styczniu swoje perełki kosmetyczne godne polecenia? 
Pozdrawiam Was cieplutko 
Wasza 




sobota, 25 stycznia 2014

Fenjalowy super bohater czy tylko przeciętniak ?

Witajcie!
Postaram się dzisiaj dla Was szybko i zbędnego wstępu napisać słów kilka o żelu pod prysznic Fenjal Vitality. Ta firmę znam już od strony balsamu do ciała, który pozytywnie mnie zaskoczył. Chcąc mieć większe porównanie wybrałam żel pod prysznic. 

Fenjal vitality - żel pod prysznic

OPAKOWANIE I WYGLĄD:
Solidne plastikowe opakowanie w bardzo ładnej szacie graficznej. Miętowy kolor butelki o smukłym wyglądzie. Wygodnie trzyma się w dłoni. 

Fenjal vitality - żel pod prysznic 

Fenjal Vitality - żel pod prysznic

Zamknięcie standardowe, ale jak dla mnie troszkę ciężko otwiera się i dla mnie to minus. Nie lubię się męczyć z otwieraniem butelki, wolę ułatwiać sobie życie niż je utrudniać. 

KONSYSTENCJA:
Typowa dla żelu pod prysznic. Kremowa, lejącą się, żelowa konsystencja. Dobrze się rozprowadza, pieni się i szybko się zmywa. 

Fenjal Vitality


ZAPACH:
Świeży, delikatny, troszkę kwiatowy. Bardzo przyjemny zapach podczas kąpieli. Nawet jak dla kobiety w ciąży zapach nie drażni nosa. A wierzcie mi na słowo, że przyszła Mama plus niepasujące zapachy to duży problem.

POJEMNOŚĆ:
Żel pod prysznic zawiera pojemnośc 220ml czyli standard według mnie.

SKŁAD:
Według informacji na butelce żel nie zawiera parabenów, olejów mineralnych, silikonów i barwników. Hmmm wszystko byłoby wspaniale, ale jak czytam sobie skład to od razu na drugim miejscu pojawia się Sodium Laureth Sulfate czyli SLS. Hmmm nic już z tego nie rozumiem???

Fenjal Vitality

DZIAŁANIE:
Dobrze myje ciało, pozostawia skórę miękką, ale mam wrażenie, że troszkę przesusza mi ciało. 

MOJA OPINIA I SPOSTRZEŻENIA:
Jak to żel pod prysznic, dobrze myje, szybko się pieni i nie sprawia jakichś większych problemów. Zapach mi bardzo pasuje biorąc pod uwagę, że jestem w ciąży, a niekiedy zapachy niestety drażnią mnie. Skóra jest delikatna po kąpieli, ale mam wrażenie, że właśnie przez to, że ma w składzie SLS przesusza mi skórę. Wtedy muszę używać nieco więcej balsamu do ciała.  Nie jest do końca taki zły, ale nie wiem czy sięgnę po niego ponownie. Mam bardzo mieszane uczucia co do tego żelu pod prysznic... A może niekiedy trudno dogodzić gustom kosmetycznym. 


Fenjal Vitality


Czy ktoś już miał ten żel pod prysznic i ma może inne opinie na jego temat? Chętnie poznam Wasze opinie? A może macie inne ulubione żele pod prysznic?
Ściskam Was ciepło 
Wasza

środa, 22 stycznia 2014

Soap&Glory Peaches and Clean - 4 in 1 wash off deep cleansing milk

Witajcie! 
Dzisiaj postanowiłam Wam przedstawić Soap&Glory, ale troszkę z innej strony. Do tej pory pisałam o pielęgnacji ciała, a dzisiaj Wam pokażę Soap&Glory w pielęgnacji twarzy czyli:
Peaches and Clean 4 in 1 wash off deep cleansing milk. 
 Po zdenkowanym żelu do mycia twarzy Avene Cleanance postanowiłam dać szansę jakiemuś innemu produktowi i padło na Soap&Glory. Ten produkt dostałam na święta Bożego Narodzenia od Mikołaja Męża w zestawie z kosmetyczka i zbiorem produktów Soap&Glory.

Soap&Glory Peaches and Clean

OPAKOWANIE I WYGLĄD:
Butelka wykonana z grubszego plastiku. Smukła i wydłużona, zaopatrzona w dozownik. Dozownik w formie pompki, świetnie się sprawdza nie musimy się obawiać, że wyleci nam za duża ilość mleczka i pojawi się pytanie: Co ja z tą ilością mam począć? Butelkę wygodnie trzyma się w dłoni, nie ma obawy, że się wywróci, bo ma stabilne dno. Szata graficzna dość przyjemna typowa dla kosmetyków Soap&Glory. Opakowanie wykonane z półprzezroczystego różowego plastiku dzięki temu możemy również kontrolować ile jeszcze go mamy w butli. 

Soap & Glory Peaches and Clean - 4 in 1 wash off deep cleansing milk

KONSYSTENCJA:
Według nazwy to forma mleczka, ale nie jest to mleczko takie lejące się powiedziałabym, że jest bardziej zbite, ale przy tym lekkie samo w sobie. W czasie aplikacji nie ucieka nam między palcami co też jest według mnie dużym jego atutem. Na twarzy kiedy go rozmasowujemy jest bardzo przyjemnym i delikatnym kosmetykiem. Jest w kolorze białym.

Soap & Glory Peaches and Clean - 4 in 1


POJEMNOŚĆ:
Według mnie standardowa pojemność czyli 200ml. 

Soap&Glory Peaches and Clean
ZAPACH:
Rzeczywiście pojawia się tu zapach świeżej brzoskwini, ale połączonej jak dla mnie z mentolową formułą, typową dla kosmetyków oczyszczających. Nadaje skórze świeżości oraz doskonale oczyszcza twarz. 

DZIAŁANIE:
Przeznaczona jest dla wszystkich rodzajów skóry.  Mleczko przetestowane jest dermatologicznie. Ma za zadanie oczyszczać i odświeżać skórę oraz dbać o strefę T czyli czoło, nos i brodę. Zawiera w sobie specjalną formułę, która ma odpowiadać za odblokowanie porów na skórze twarzy. 

MOJA OPINIA I SPOSTRZEŻENIA:
Tego specyfiku czyli mleczka oczyszczającego do mycia buźki używam od tygodnia. Używa mi się go dość przyjemnie, nie ma najmniejszych problemów. Twarz jest dobrze oczyszczona. Bardzo dobrze aplikuje się go na twarz przy czym plusem dużym jest to, że nie ucieka nam między palcami. Po delikatnym wmasowaniu mleczka w twarz następnie zmywamy je wodą. Zmywa się z twarzy bez najmniejszych problemów. Skóra jest świeża, czysta, ale jak dla mnie przede wszystkim nie jest ściągnięta i nieprzyjemnie napięta. Zauważyłam jak cudownie jest gładka, miękka i nawilżona. Jest świetnym uzupełnieniem zwłaszcza kiedy po użyciu płynu micelarnego domywa mi resztki makijażu z twarzy. To mleczko wykonuje kawał dobrej pracy.
Jeśli chodzi o opakowanie nic dodać nic ująć, wygodna aplikacja za pomocą dozownika zaopatrzonego w pompkę. Poza tym samo opakowanie typowe dla Soap&Glory przyjemne dla oka. 
Jak na razie bardzo dobrze mi się z tym mleczkiem do oczyszczania twarzy współpracuje zobaczymy co będzie się działo dalej. Mam jednak nadzieję, że zostanę zachęcona do przetestowania innym kosmetyków do pielęgnacji twarzy Soap&Glory.


SZYBKIE PODSUMOWANIE:
  • dobrze rozprowadza się na skórze twarzy
  • wygodna aplikacja 
  • opakowanie zaopatrzone w dozownik z pompką
  • stosowna pojemność
  • ciekawa szata graficzna
  • świeży zapach brzoskwini przełamy nutą mentolową 
  • nieprzyjemnie nie napina i nie przesusza skóry
  • dobrze oczyszcza
Czy używałyście już Soap&Glory do pielęgnacji twarzy? A może znacie podobne kosmetyki o podobnym działaniu jak to mleczko i macie swoich faworytów? Pozdrawiam Was serdecznie i czekam na Wasze opinie 


sobota, 18 stycznia 2014

Wibo preparat do usuwania skórek z aloesem...

Witajcie Kochani!
Nie jestem ekspertem jeśli chodzi o usuwanie i dbanie o skórki paznokciowe. Zdarza mi się raz w tygodniu zadbać o swoje dłonie wymoczyć je letniej wodzie z oliwą z plasterkiem cytryny. Zaś same skórki usuwam za pomocą drewnianego patyczka i taka to moja pielęgnacja jeśli chodzi o skórki paznokciowe. 
Będąc w Polsce na wakacjach przeglądałam szafę z kosmetykami Wibo i tam właśnie natknęłam się na preparat do usuwania skórek. Opakowanie, wygląd i cena skusiły mnie, że bez wahania włożyłam go do sklepowego koszyka. 

Wibo preparat do usuwania skórek
  Coraz częściej zaczęłam po niego sięgać, a tym samym zdecydowałam się by podzielić się w Wami moją opinią na temat tego produktu. 

OPAKOWANIE I WYGLĄD:
Opakowanie bardzo estetyczne wygląda niczym lakier do paznokci. Buteleczka wykonana z twardego szkła. Wygodnie trzyma się w dłoni. Dodatkowo buteleczka zaopatrzona jest w pędzelek dzięki, któremu w łatwy sposób możemy aplikować produkt na płytkę paznokciową.

Wibo preparat do usuwania skórek

KONSYSTENCJA:
Preparat w formie półpłynnego żelu w którym dodatkowo zatopione są małe drobinki w kolorze ciemnego błękitu. Nie wiem do końca ku czemu te drobinki mają służyć w czasie usuwania skórek, ale jak się domyślam mają zadanie masujące skórek paznokciowych. Jak dla mnie jest to zbędny element w tym produkcie. W niczym one nie pomagają według mnie. Sam produkt zawiera aloes, który również pielęgnuje skórki.

Wibo preparat do skórek


POJEMNOŚĆ:
Buteleczka zawiera 7 ml preparatu, który jest niezmiernie wydajny. Nie potrzeba go za dużo by usunął i zmiękczył skórki paznokciowe. 

ZAPACH:
Zapachu nie umiem określić, bardziej chemiczny niż naturalny, ale zapach nie szczypie w nos w czasie usuwania skórek.

MOJA OPINIA I SPOSTRZEŻENIA:
Tak jak już we wstępie Wam napisałam żaden ze mnie ekspert jeśli chodzi o malowanie i dbanie o paznokci. Podobnie jak wszyscy używam różnych produktów i akurat ten również wpadł w moje ręce.
Do sedna sprawy, a mianowicie szybkie podsumowanie:
  •  łatwa aplikacja
  • szybkie usunięcie skórek
  • cena
  • wydajność
  • wygląd
Jak dla mnie nic dodać nic ująć. Ciekawy produkt od firmy Wibo.

A jakie są Wasze ulubione preparaty do usuwania skórek?
Z pozdrowieniami 
Wasza 


wtorek, 14 stycznia 2014

Lush Let the good times roll - moja popcornowa miłość

Moi Kochani!
Chcę Wam przedstawić moją nową popcornową miłość. Miłość bardzo przypadkowa. Po świętach będąc w sklepie Lush napaliłam się jak szczerbaty na suchary na czyścik do twarzy wersji świątecznej Buche de Noel. Niestety kiedy już przejrzałam wszystkie kosmetyki i go tam nie znalazłam zapytałam panią czy jest możliwość go dostania. Niestety przemiła pani z Lusha powiedziała, że wszystko już wyprzedane, ale jeśli jestem zainteresowana to pokaże mi też świąteczną wersję, którą zapewne polubię. Rzeczywiście tak się stało. 

Lush -  Let the good times roll

OPAKOWANIE I WYGLĄD:
Typowy czarny, plastikowy słoiczek. Wygodny w dłoni, z szeroką zakrętką. Bardzo przyjemnie wybiera się produkt ze słoiczka na dłonie. Praktyczny gdyż można sobie wyjąc taką ilość produktu jaką potrzebujemy by móc ją później wykorzystać. 
Opakowanie bez żadnych udziwnień takie właśnie lubię proste, zwykłe, bez żadnych przekoloryzowanych zbędnych detali.

KONSYSTENCJA:
Jest to rodzaj takiej papki lub też pasty. Dość mocno zbitej i naprawdę treściwej. Dobrze się nabiera w palce, nie kruszy się i razem w połączeniu z wodą świetnie się rozprowadza na skórze twarzy. 
Ten kosmetyk to taki rodzaj czyścika połączonego z drobinkami peelingującymi. Drobinki są bardzo malutkie, wyczuwalne pod palcami, ale działanie ścierające mają bardzo dobre. Ścierają zbędny naskórek z twarzy, dobrze sobie radzi z suchymi skórkami, ale bynajmniej nie podrażniają skóry twarzy. 

Lush - Let the good times roll

Lush - Let the good times roll
Po zmyciu twarzy na skórze pozostaje delikatna warstewka, która delikatnie nawilża i wygładza twarz.

ZAPACH:
Przyjemny dla naszego nosa. Zapach słodkiego karmelowego popcornu. Trzeba byłoby samemu pokusić się o otwarcie takiego słoiczka i powąchanie go na żywo, ja niestety nie umiem Wam dokładnie tego zapachu opisać.Zapach obłędny taki otulający, świetny na zimę.

POJEMNOŚĆ:
W pudełeczku znajduje 100g pasty - czyścika.

SKŁAD:
Produkt jest ręcznie robiony z naturalnych składników. Moja pasta, czyścik została wykonana przez Wiolę:


Okres przydatności jest bardzo krótki, bo tylko cztery miesiące, ze względu na to, że jest wykonany z naturalnych składników.

Zawiera  w sobie mąkę kukurydzianą, glicerynę, talk, wodę, olej kukurydziany, polenta, cynamon sproszkowany, perfumy, ekstrakt z gardenii, popcorn.

Lush popcornowy czyścik

DZIAŁANIE:
Oczyszcza, peelinguje, masuje, wygładza i do tego genialne nawilża skórę twarzy. 

MOJA OPINIA I SPOSTRZEŻENIA:
Jest to naprawdę bardzo dobry czyścik od firmy Lush. Szkoda tylko, że pojawia się sezonowo w okresie świątecznym. Słyszałam, że wielu klientów było niezadowolonych z tego, że właśnie Lush miał wycofać ten produkt z oferty. Po interwencjach klientów produkt został przywrócony do obiegu. Wszyscy są szczęśliwi, ja również. Mimo, że miałam już czyścik od Lusha był to Angel on Bare Skin i był dla mnie przeciętny. Ten jest rewelacyjny. Cudownie masuje, usuwa martwy naskórek i pozostawia skórę wprost aksamitnie wygładzoną. Pozostawia delikatną warstewkę na twarzy, która sprawia, że skóra jest miękka w dotyku i dostatecznie nawilżona. Niesamowicie wydajny, nie trzeba go wiele by zaaplikować go na twarzy, a i tak potrafi spełnić oczekiwania użytkownika. Dla mnie jest to bardzo dobry produkt, szkoda tylko, że sezonowy i ma bardzo krótki okres ważności to są minusy, ale do reszty produktu nie umiem się przyczepić, bo wszystko jak dla mnie jest na " tak ". 
Myślę, że będę do tego produktu wracać każdego roku przed świętami, bo zdecydowanie podbił mój gust kosmetyczny.

Lush Let the good times roll

Szybkie podsumowanie:

PLUSY:
  • dobrze usuwa martwy naskórek
  • bardzo dobra konsystencja
  • cudowny zapach
  • nawilża, wygładza, oczyszcza, masuje skórę twarzy 
MINUSY:
  • kosmetyk sezonowy
  • krótka data ważności

 Używałyście już czyścika Lush Let the good times roll? 
 Pozdrawiam Was serdecznie 
Wasza 




niedziela, 12 stycznia 2014

Argan Oil hydrating hair mask - moja ulubiona maska do włosów

Witajcie Kochani!
Przychodzę dzisiaj do Was z moja ulubioną maską do włosów ostatnich tygodni. Od pierwszego odkręcenia słoiczka zakochałam się w jej zapachu, a później moje włosy już wołały, że nie chcą innej maski do włosów tylko Argan Oil hydrating hair mask. 


Argan Oil hydrating hair mask
 Teraz zapraszam Was na szybką recenzję. 

WYGLĄD I OPAKOWANIE:
Maska do włosów umieszczona jest w plastikowym słoiczku. Słoiczek wielkością niewielki, z wygodną plastikową zakrętką. Opakowanie w fajnym połączeniu kolorystycznym brązowy słoiczek plus zielono-oliwkowa zakrętka. Szata graficzna prosta, nie przekoloryzowana. Do tego bardzo wygodna aplikacja dość miejsca na rękę by wyciągnąć maskę ze słoiczka.

Argan Oil hydrating hair mask
Argan Oil hydrating hair mask


KONSYSTENCJA:
Maska sama w sobie to biała, zbita, ale treściwa żelowa konsystencja. Dość lekka chociaż jak się spojrzy i obejrzy ją z bliska wygląda na bardzo ciężką masę, ale pozory mylą. Wygląda jak puszek. Bez problemu zmywa się z włosów.
Argan Oil hydrating hair mask

POJEMNOŚĆ:
To całe 220 ml.

CENA:
Kupiłam ją za całe 99p czyli niecały funt. 
 

ZAPACH:
Nie umiem określić dokładnie tego zapachu. Zapach zbliżony do świeżego zielonego jabłka. Nie jest to zapach chemiczny przynajmniej mój nos tego nie wyczuwa.

SKŁAD:
Kochani nie znam się na składach może tak naprawdę ta maska naszpikowana jest niezłą bombą chemiczną, ale moje włosy ją kochają i nie umiem odmówić by jej nie użyć.

Argan Oil hydrating hair mask

DZIAŁANIE:
Maseczka ma nawilżać suche i zniszczone włosy. Pomaga odbudować włosy. Do tego włosy stają się lśniące, zdrowe i błyszczące. Przeznaczony jest do wszystkich typów włosów. Zawiera olejek arganowy, który nawilża włosy i pomaga je utrzymać w dobrej kondycji.

MOJA OPINIA I SPOSTRZEŻENIA:
Kupiłam to maskę do włosów zwyczajnie z ciekawości. Kiedy w sklepie ją otworzyłam i powąchałam to już sam zapach skradł moje serce. Stwierdziłam, że skoro ładnie pachnie to może i jest skuteczna. Na początku obawiałam się co będzie po pierwszym nałożeniu jej na włosy, czy włosy będą " sianowate ", czy nie będą się plątać, czy skóra głowy nie będzie mnie swędziała? Muszę Wam się przyznać, że nic takiego nie miało miejsca. Mało tego moje włosy pięknie pachną po zmyciu maski, bez problemu się rozczesują, są świeże, lekkie i do tego błyszczą. Wyglądają jakby dostały dodatkową dawkę nawilżenia. Nie potrafię się przyczepić do niczego. Tak jak napisałam powyżej nie znam się totalnie na składach, wiem jedno, że nie zawiera SLS-ów, ale co kryje w sobie nie wiem do końca. Być może moja ulubiona, cudowna, maska do włosów to bomba naszpikowana chemią, ale nie umiem sobie i swoim włosom jej odmówić. Jak na razie moje włosy chcą jej więcej i więcej. Cena bardzo pozytywna, bo niecały funt, a potrafi zdziałać cuda.

Argan Oil hydrating hair mask
Szybkie podsumowanie:
  • plus za działanie
  • plus za zapach
  • plus za cenę
  • plus za wydajność
  • plus za konsystencję


A czy Wy macie jakieś maski, które są Waszymi faworytami, które potrafią zdziałać cuda?
Czekam na Wasze propozycje. Tymczasem ściskam i pozdrawiam Was cieplutko w niedzielny słoneczny poranek

Wasza 



wtorek, 7 stycznia 2014

Gąbka do demakijażu Ewy Schmitt Boutique

Serdecznie Witam Was Kochani! 
Przeglądałam ostatnio swojego bloga i zauważyłam, że nie wywiązałam się z pewnych recenzji, które miały się pojawić. Musicie mi wybaczyć, ale niestety ten osobnik czule zwany Bejbiś niestety troszkę wywrócił nasze życie do góry nogami. Do rzeczy: Obiecałam przy okazji październikowego postu poświęconego pielęgnacji twarzy, że w niedługim czasie pojawi się recenzja gąbki Konjac.  
Pamiętam, jakieś rok temu oglądając kanały vlogerek zapragnęłam mieć swoją gąbkę Konjac. Tą osławioną gąbeczką była gąbka Konjac do demakijażu Ewy Schmitt. Przy pomocy mojej Kochanej Mamy mogłam ją przetestować. Nie mam oryginalnie jej zapakowanej więc pokaże Wam zdjęcie ze strony Rossmanna: 

źródło: http://www.rossnet.pl/Produkt/Ewa-Schmitt-Gabka-Konjac-do-demakijazu,114644



 OPIS PRODUKTU ( Z OPAKOWANIA )
Gąbka Konjac do demakijażu, oczyszczania i nawilżania twarzy, szyi i dekoltu. Produkt naturalny uzyskiwany z korzenia drzewa azjatyckiego o nazwie konjac, w 100 proc. biodegradowalna. Zawiera naturalny środek myjący, który pomaga wyrównać odczyn pH skóry i posiada właściwości nawilżające.

 WYGLĄD:
Gąbeczka jest delikatna, miękka w dotyku. Nie jest szorstka, a tym samym nie podrażnia skóry twarzy. Gąbka jest w kolorze białym. Kształtem półokrągła dokładnie wygląda jak czapeczka grzyba. Z obu stron przeciągnięty jest sznureczek za pomocą, którego możemy trzymać gąbkę w czasie mycia, a i przy okazji gąbka nie ucieka nam z ręki. 

Gąbka Konjac Ewy Schmitt Boutique
Gąbka Konjac
Ewa Schmitt gąbka Konjac
Na początku gąbka nasączona jest naturalnym środkiem myjącym. Środek ten niestety szybko się wypłukuje, ale to też nie jest problem, gdyż nadal możemy używać tej gąbeczki. Ja aplikuje żel na gąbkę, a następnie kolistymi ruchami myję twarz. Czasami zdarza mi się zapomnieć nanieść żel do mycia twarzy i myję twarz samą gąbeczką. 
Po wyschnięciu gąbka jest mocno ściągnięta i twarda, ale nie na długo w zetknięciu z wodą gąbka pęcznieje, robi się mięciutka i dalej zdolna do użytku. 

JAK DBAM I PIELĘGNUJĘ GĄBKĘ KONJAC:
Jeśli chodzi o pielęgnację gąbeczki nie jest skomplikowana. Po zmyciu twarzy, gąbkę przepłukuje wodą, wyciskam i osuszam w ręczniku papierowym, a następnie wkładam do woreczka z dziurkami i wieszam blisko grzejnika. Dzięki temu gąbka szybko się suszy, nie zbiera wilgoci, a przy tym nie mam niespodzianek na gąbce w formie pleśniowych kropek. 

Gąbka Konjac Ewy Schmitt
Gąbka Konjac
Raz w tygodniu wkładam gąbkę do szklanej miseczki zalewam wodą i wkładam do mikrofalówki na minutę. Słyszałam również, że jest możliwość prania w pralce tej gąbeczki, ale tego nie wiem, nie sprawdzałam, szkoda byłoby mi ją wyjąc postrzępioną.

CENA: 
Cena promocyjna to ok. 8zł, cena bez promocji to jeśli się nie mylę jakieś 14,99 zł

DOSTĘPNOŚĆ:
Moją gąbkę kupiła mi Mama w Rossmannie. Nie wiem czy inne drogerie mają ją w swojej ofercie.


MOJA OPINIA I SPOSTRZEŻENIA:
Gąbka Konjac to taki gadżet do mycia twarzy w mojej łazience. Potrzebny czy zbędny? Mi zależało na tym żeby ją przetestować i od tego testowania jakoś ze mną ta gąbeczka została na dłużej. Nie podrażnia mi skóry twarzy, wręcz przeciwnie skóra jest dobrze oczyszczona, a tym samym dobrze wymasowana. Zauważyłam również, że pewne niedoskonałości na twarzy przy częstym stosowaniu zniknęły. Skóra twarzy zrobiła się jedwabiście miękka, a tym samym po takim wieczornym czy porannym masażu krem wchłania się dużo lepiej. Twarz odwdzięcza się tym, że jest promienna i lepiej odżywiona. W czasie demakijażu u mnie sprawdza się, bo domywa resztki pozostałości po podkładzie, tuszu czy też cieniach. Nie martwię się, że coś tam jeszcze trzeba domyć, bo robi to za mnie gąbeczka Konjac, a przede wszystkim nie miałam nigdy podrażnionej po niej skóry nawet przy mocniejszym przyciśnięciu jej do skóry.
Jedynym minusem jej jest to, że nie jest trwała. Jeśli będziemy się z nią źle obchodzić to niestety szybko zakończy swoją karierę. Pierwsza moja gąbka przetrwała ze mną około siedmiu miesięcy później chciałam już sama ją zmienić mimo, że dalej mogła mi służyć.

A czym Wy myjecie swoją twarz? Czy macie inne gadżety do pielęgnacji twarzy? A może też macie gąbkę Konjac i podzielicie się ze mną Waszą opinią?
Cieplutko Was ściskam
Wasza







niedziela, 5 stycznia 2014

Perfecta SPA marcepanowe masło wygładzające

Witajcie!
    Nie znam osoby, która nie miała okazji używać masła do ciała. Opakowanie, które nabierało mocy w mojej szafce w łazience czekało, czekało i się doczekało. A ja naprawdę to masełko do ciała pokochałam. Najpierw pokochałam peeling, wybaczcie, że nie było żadnego o nim postu. Obiecuje, że jak tylko nabędę kolejne opakowanie peelingu to szybko pojawi się o nim post. Teraz jednak czas powrócić do marcepanowego cuda wygładzającego ciało. 

Perfecta SPA marcepanowe masło do ciała
OPAKOWANIE I WYGLĄD:
W plastikowym słoiczku o pojemności 225ml zamknięte jest masło wygładzające do ciała firmy Dax Comsetics z serii Perfecta SPA. Opakowanie jest wykonane z dość solidnego plastiku. Wygodne jeśli chodzi o otwieranie oraz o samą aplikację. 
Wygląd bardzo prosty bez zbędnych przejaskrawień. Kolory na opakowaniu są bardzo ciepłe i delikatne, przyjemne dla oka. 

KONSYSTENCJA:
Konsystencja to jak sama nazwa wskazuje to masło, ale czy na pewno? W opakowaniu kiedy sobie masło leżakuje wydaje się nam, że jest dość zbite, treściwe i ciężkie, ale w momencie kiedy aplikujemy je na ciało sunie delikatnie po ciele szybko się wchłaniając. 
Zapach cudowny, słodki, ale nie ciężki. Delikatny i utrzymuje się dość długo na ciele, ale nie jest to uporczywa dla naszego nosa zapach. 

Wygładzające masło do ciała Perfecta SPA
DZIAŁANIE:
Masło ma za zadanie wygładzać, ale nie tylko wygładza, ale również odżywia i zmiękcza skórę ciała. Łagodzi podrażnienia, nadaje aksamitnej gładkości, odżywia i regeneruje. Zapach poprawia nam nastrój oraz relaksuje naszą skórę ciała. Wspaniale nawilża ciało. 

MOJA OPINIA I SPOSTRZEŻENIA:
Robiłam porządki w szafce kiedy natknęłam się na zapomniane i samotnie stojące marcepanowego masła, które bardzo dobrze wygładza skórę ciała. Już po pierwszym użyciu moje ciało było bardzo dobrze nawilżone i do tego aksamitne w dotyku. Piękny zapach, który rzeczywiście relaksuje i poprawia nastrój. Do tego sama konsystencja masła, która jest bardzo delikatna, puszysta jak pianka rewelacyjnie się rozsmarowuje i szybko wchłania. Nie pozostawia tłustej warstewki, której nie za bardzo lubię na ciele. Jeśli chodzi o wydajność również bardzo dobra, nie trzeba wsmarowywać niewiadomo jakiej ilości masła by poczuć odżywienia i wygładzenie naszego ciała, już niewielka ilość potrafi zdziałać cuda. Pokochałam to masło do ciała i myślę, że na jednym opakowaniu się nie skończy. To zdecydowanie mój zapach, moja konsystencja i mój ulubieniec ostatnich tygodni. Polecam je każdemu kto lubi zapach słodkich migdałów, a do tego dobrze nawilżoną i odżywioną skórę ciała. 

Perfecta SPA wygładzające masło do ciała


A jakie jest Wasze ulubione masło do ciało? Może mieliście już okazję używać wygładzające masło z serii Perfecta SPA chętnie poznam Wasze opinie. 
Cieplutko ściskam 
Wasza