środa, 30 stycznia 2013

Prawie jak Robert Kubica :)

Kochani :)

Nie było nowych postów, gdyż musiałam się skupić na czymś innym. Pytanie na czym? Otóż dzisiaj mogę z Wami podzielić się pewną wiadomością, że zdałam swój egzamin na prawo jazdy :) Od dziś mogę piratować na drogach :) Jestem z tego bardzo dumna, bo kosztowało mnie to dużo stresu, ale mam już go za sobą.

Chcę podziękować jednej bardzo ważnej osobie, właśnie tutaj na blogu, żeby poczuła się doceniona. 
Kochany Mężu dziękuję Ci za to, że w każdy weekend poświęciłeś swój wolny czas na naszą wspólną jazdę moim małym autkiem.  Różnie było, ale małżeństwo przetrwało, a raczej bardziej się umocniło :)

Cieszę się bardzo i życzę wszystkich którzy mają sesje samych piątek na egzaminach :) 
Pozdrawiam Was ze słonecznej Anglii :)



niedziela, 27 stycznia 2013

Weekendowa maseczka z awokado

  Weekend minął szybko i dość pracowicie. W poprzednim poście zapowiadałam, że nie mogę się już doczekać weekendu by móc się zrelaksować, a na buziaku położyć maseczkę. Otóż moje marzenie się spełniło.
Piątek był wolnym dniem od pracy i już pół dnia planowałam sobie wieczorny relaks. Krzątając się w kuchni w miseczce leżało w ciemnozielonej, chropowatej skórce awokado. Przyszła mi szybka myśl, a może położę sobie maseczkę domową. I takim sposobem awokado odegrało rolę główną. Osobiście nie przepadam za smakiem awokado dla mnie jest mdłe, ale samo w sobie jest bardzo zdrowe. Zawiera witaminy A, C, E, PP, K, potas, wapń i żelazo. Ponadto jest bogate w źródło kwasów tłuszczowych. Postanowiłam wykorzystać jego walory zdrowotne i przygotowałam sobie maseczkę na moją buźkę.
Jeśli szukacie szybkiego przepisu na domową maseczkę przedstawiam Wam maseczkę na twarz z awokado: 
Składniki których potrzebujemy to:

AWOKADO 


Ja dodatkowo dodałam dwa inne składniki czyli:

CYTRYNA ( kilka kropli ) i



OLEJEK ARGANOWY ( kilka kropli )



Kiedy już wszystkie składniki są pod ręką przedstawię Wam szybką instrukcję przygotowania: 



Przekrajamy awokado nożem na pół, łyżeczką wydrążamy cały miąższ, wrzucamy do miseczki. Bierzemy widelec i ugniatamy cały miąższ na gładką papkę. Dodajemy kilka kropli cytryny i olejku arganowego, mieszamy by wszystkie składniki się razem połączyły.




  Tak przygotowaną wcześniej maseczkę nakładamy na oczyszczoną twarz. Trzymamy ok.15 - 20 minut.
 Następnie zmywamy letnią wodą, osuszamy ręcznikiem i nakładamy lekki krem. Efekt po nałożeniu maseczki był zaskakujący. Moja buźka była cudownie nawilżona, odżywiona, miękka i delikatna w dotyku.
Taką domową maseczkę z awokado możemy przygotować zawsze kiedy nie mamy gotowej. Jeśli boicie się nałożyć taką papkę na buźkę proponuję zrobić sobie maseczkę na dłonie również świetnie się sprawdza próbowałam obu wersji i efekt był tak samo zadowalający.

Mam nadzieję, że miło Wam minął weekend, a kolejny tydzień upłynie przyjemnie, by móc się cieszyć kolejnymi wolnymi dniami. 







czwartek, 24 stycznia 2013

Jeszcze chwilka i przyjdzie upragniony weekend :)


 Kochani jeszcze chwila i rozpoczyna się weekend. Nie mogę się już doczekać by w piątek wieczorem móc się zrelaksować. Gorąca kąpiel, maseczka na buziaku oraz blogowanie. Dzisiaj brak mi weny twórczej. Ostatnio czuję się dziwnie zmęczona, ale chyba to zima tak na mnie wpływa. Miejmy nadzieję, że w weekend będę mogła naładować bateryjki i działać dalej. Tymczasem układam w głowie plan tematów na bloga, które pojawią się w weekend. 

 Czy Wy też nie możecie się doczekać weekendu? 

Miłego wieczoru


środa, 23 stycznia 2013

Kruche ciasto z brzoskwiniami

  Dzisiaj troszkę inny post. Nie będzie nic o nawilżaniu, o odżywaniu i działaniu danego kosmetyku. Ostatnio zostałam poproszona żebym zostawiła przepis na ciasto, które jest w moim drugim poście. Pomyślałam sobie, a czemu nie :) 


Przepis na ciasto dostałam od Mamy mojego ukochanego Męża. Jadłam je na imieninach Taty dla mnie  to po prostu " poezja smaku " .  Proste i szybkie w przygotowaniu. Składniki podaje w przybliżeniu, bo zawsze robię na oko :)
 
Kruche ciasto z brzoskwiniami
 Składniki:
  • 0,5 kg mąki najlepiej tortowa typ 450
  • 4 jajka - żółtka do ciasta, białka do piany, którą dodamy później
  • 1 szkl cukru pudru 
  • 2 łyżki śmietany 
  • 0,5 kostki margaryny 
  • 1 łyżeczka proszku do pieczenia 
  • brzoskwinie w puszce, mogą też być śliwki z kompotu lub gruszki  
 Wykonanie:  

Na stolnicy wysypuję mąkę, dodaję resztę składników: żółtka, cukier puder, margaryna. Biorę nóż i nożem siekam składniki. Do dwóch łyżek śmietany dodaję łyżeczkę proszku do pieczenia i łączę je razem. Później dodaje do ciasta i dalej siekam. W momencie kiedy składniki są razem połączone zagniatam ciasto.  Po tym jak ciasto jest już gotowe dzielę ciasto na dwie części, przy czym ciasto, które będzie przeznaczone na spód odbieram go troszkę więcej, a to, które będzie pokrywało wierzch biorę go troszkę mniej. Wcześniej włączam piekarnik na 180'C.
Ciasto rozwałkowuję i wkładam do blachy. Nakłuwam je widelcem.Wkładam do piekarnika i podpiekam ok. 5-7 minut. W tym czasie kiedy ciasto się piecze, ubijam białka. Gdy białka są już ubite dodaję dwie łyżki cukru pudru, jeśli lubicie do piany z białek możecie dodać dwie łyżki wiórek kokosowych. Kiedy ciasto jest podpieczone i wyjmiemy je z piekarnika układamy na cieście brzoskwinie ( śliwki lub gruszki z kompotu ). Wcześniej ubitą pianę wykładam na brzoskwinie. Następnie tą część, którą przeznaczyliśmy na wierzch, skubiemy kawałki ciasta i rozgniatamy na małe placuszki. Te małe placuszki wciskamy delikatnie w pianę. Robimy odstępy między placuszkami, po to by białko mogło się ładnie zapiec i odparować. Włożyć ponownie do piekarnika i piec dopóki ciasto się pięknie zarumieni. Jak nasze ciasto jest już rumiane wyjmujemy z piekarnika do ostygnięcia. Po ostygnięciu posypujemy cukrem pudrem, kroimy i jemy... 

Życzę miłego pieczenia oraz smacznego :)


wtorek, 22 stycznia 2013

Neutrogena fast absorbing hand cream (light texture)

 Jednym z moich ulubieńców do pielęgnacji dłoni jest właśnie  Neutrogena fast absorbing light texture czyli Neutrogena szybko wchłaniający się w wersji " light".


  Jak już wpadł ten krem w moje łapki to tak już pozostał. Myślę, że jeden z najlepszych kremów jakie do tej pory miałam. Mój numer jeden w kremach do pielęgnacji dłoni. Neutrogena formuła norweska wspaniale nawilża, wygładza i odżywia moje dłonie. Nie lubię kremów, które pozostawiają tłustą powłoczkę i czuję jakbym nosiła podwójną skórę. Lubię kremy, które szybko się wchłaniają i przy tym dobrze nawilżają. Długo szukałam takiego kremu i nareszcie znalazłam. Używając Neutrogeny nie czuję, że kremik mam na dłoniach. Konsystencja kremu jest półpłynna przy czym łatwo się wchłania. Nie pozostawia tłustej warstwy. Ma bardzo delikatny zapach, który nie drażni. Pielęgnuje dłonie, płytkę paznokciową oraz skórki wokół niej.




 Jest to moja druga butelka kremu. Właśnie nie wspominałam, że krem jest w butelce z dozownikiem, przez co też jest ułatwia nam aplikowanie go i nie musimy się martwić, że wyciśniemy za dużo i nie wiemy później co z nim  zrobić. Jedyny minus to taki, że go raczej nie zabierzemy do torebki, ale zawsze możemy kupić sobie wersje w tubce. Ja zdecydowałam się na kremik z dozownikiem i nie żałuje. W torebce jeśli noszę krem to noszę krem w wersji mini, żeby nie zabierał mi dużo miejsca. Wydajność bardzo dobra. Uważam, że to najlepszy krem do rąk. 

A jaki jest Wasz ulubiony krem do rąk? 







poniedziałek, 21 stycznia 2013

Maybelline the Collosal Volum' Express Waterproof

   Obiecałam , że w najbliższym czasie umieszczę recenzję o tuszu do rzęs Maybelline Collosal Volum' Express Waterproof. Miałam okazję go przetestować w weekend. I oto expresowa recenzja:




 Collosal Volum' Express Waterproof firmy Maybelline nie chcę zapeszać, ale zrobił na mnie bardzo dobre wrażenie. Opakowanie dość masywne, żółte z turkusowymi napisami. Troszkę mnie przerażała myśl jak będzie się go trzymało w ręku i czy sobie poradzę z malowaniem się nim. Okazuje się, że bardzo wygodnie trzyma się go w dłoni. Pojawiły się też obawy jak wygląda szczoteczka i jaka jest jej wielkość. Kiedy nastąpiła chwila otworzenia zrobiłam wielkie oczy. Zaczęłam się zastanawiać czy ja na pewno będę umiała się nią posługiwać? Otóż bez najmniejszych problemów. Mimo, że szczoteczka jest duża i klasyczna, naprawdę w niczym nie przeszkadza wręcz przeciwnie.




 Jak już pooglądałam ją z każdej strony, przyszedł czas na aplikację. Malowanie naprawdę sprawiło mi wiele radości. Rzęsy są długie, ładnie rozczesane, nie posklejane jak niektóre tusze to robią. I przede wszystkim miałam wrażenie, że jest ich naprawdę dużo więcej, co mnie bardzo ucieszyło. Jeśli chodzi o wodoodporność. Też jestem bardzo zadowolona. Malowałam się nim w dni kiedy padał śnieg. Nie ukrywam, że robiłam to specjalnie by móc się przekonać jak bardzo jest trwały. Byłam bardzo zadowolona, bo niekiedy gdy spadają płatki śniegu na oczy później pojawia się  " efekt pandy " czyli rozmazanych oczu. Tego nie zauważyłam i uważam, że jest to dużym plusem. Po całym dniu moje rzęsy nadal wyglądały pięknie i świeżo. Nie zauważyłam też kruszenia się co mnie uszczęśliwiło, bo dla noszących soczewki to przeogromny plus by żaden paproszek nie wpadł do oka.  Jeśli chodzi o demakijaż troszkę mi to zajęło, ale jeśli się kupuje tusz wodoodporny to liczy się na inne efekty. 




Moja ocena dla tuszu Maybelline Colossal Volum' Express to pięć gwiazdek jak na razie. Mam nadzieję, że w przyszłym używaniu żadnej nie odejmę za nic. Osobiście polecam i uważam, że za tą cenę jest naprawdę godny polecenia. 
A jakie są Wasze odczucia do tuszy firmy Maybelline ?








niedziela, 20 stycznia 2013

MIA FLORA olejek arganowy

  Wczoraj był post o szamponie i odżywce z olejkiem arganowym, a dzisiaj już kilka słów o samym olejku arganowym często zwanym eliksirem młodości. 


Zrobiło się o nim dość głośno. Taka " perełka " wśród kosmetycznych nowości. Stał się bardzo popularny ze względu na jego wyjątkowe właściwości pielęgnacyjne i wysoką zawartość witaminy E. Można go spotkać prawie wszędzie. Jest dodawany do kremów do twarzy, do rąk, do balsamów do ciała, do szamponów i odżywek do włosów.
Kupiłam go w cenie promocyjnej w sklepie Holland & Barrett. Cena przed promocją to Ł12.99 mi się udało kupić za połowę czyli Ł6.49. Olejek arganowy  firmy Mia Flora zamknięty jest w ciemnej, szklanej buteleczce o pojemności 59ml. Zamknięcie buteleczki zaopatrzone jest w pipetę z podziałką. Aplikacja dzięki temu jest łatwiejsza i poręczniejsza. Kolor cudownego specyfiku jest złoto-żółty o dość wyraźnym zapachu. Muszę przyznać, że zapach olejku arganowego troszkę mnie zniechęcił do jego używania, ale kiedy już raz go zaaplikowałam to nawet zapach przestał mi przeszkadzać, widząc późniejsze efekty z jego używania.


      Jak dla mnie zastosowań ma wiele. Sama używam go na twarz, na włosy oraz na skórę rąk.
Zimową porą kiedy, moja twarz potrzebuje większej dawki nawilżenia aplikuję go na twarz wieczorem po oczyszczeniu twarzy. Pierwszy raz kiedy go aplikowałam myślałam, że będzie za tłusty i nie będzie chciał się wchłonąć. Okazało się, że olejek arganowy wchłonął się bardzo szybko nie pozostawiając tłustego, lepiącego filmu. A po nocnej kuracji moja buźka była zaskakująco bardzo dobrze nawilżona, odmłodzona i zregenerowana. Podobno można go używać na skórę pod oczy, ja osobiście nigdy tego nie robiłam. Być może pewnego dnia się skusze i dodam kropelkę olejku arganowego do kremu pod oczy. Skoro znany jest z właściwości przeciwstarzeniowych.
Olejek arganowy wykorzystywany jest również w kosmetykach do włosów. Ja robię sobie dwa razy w tygodniu kurację, która nawilża moje włosy. Biorę sobie kilkanaście kropel olejku na dłoń i wmasowuję w skórę głowy i we włosy. Nakładam plastikowy czepek i zawijam głowę w ciepły ręcznik. Chodzę sobie z ręcznikiem na głowie około dwóch godzin. W tym czasie mogę zająć się czymś innym, a moje włosy samoczynnie są nawilżane olejkiem arganowym. Olejek arganowy zmywa się z włosów bez żadnego problemu przy czym pielęgnuje, nawilża i odżywia włosy aż po same końce. Nie ma problemu z rozczesywaniem, a włosy po takiej kuracji są wygładzone i pięknie lśnią. Najlepiej używać olejku arganowego w połączeniu z szamponami bez silikonów, dzięki temu olejek arganowy ma szanse na większe wchłanianie się we włosy dzięki czemu włosy są dobrze odżywione i nawilżone. Na tym nie koniec używania olejku arganowego. 
Kiedy czuję, że moje dłonie są suche i spierzchnięte. Do miseczki z ciepłą wodą dolewam kilka kropel olejku arganowego oraz wrzucam plasterek cytryny. Moczę dłonie przez około 5-10 minut, po osuszeniu moje dłonie są delikatne, miękkie i nawilżone. Przy takiej kąpieli nie tylko korzystają dłonie, ale i płytka paznokciowa oraz skórki wokół nich. Jeśli nie macie czasu na kąpiel dla dłoni jeśli go nałożycie na samo dłonie będziecie mieć podobne efekty.  

Nasze pierwsze spotkanie może nie należało do zbyt udanych, gdyż sam zapach już zniechęcał, ale dalsza współpraca była, jest i będzie bardzo dobra. A nasze relacje z dnia na dzień zmieniają się w większą przyjaźń.
Olejek arganowy można spokojnie nazwać eliksirem młodości. Ma wiele zastosowań i myślę, że jeszcze nie raz zajrzę do sklepu Holland & Barrett po zakup buteleczki z cudownym olejkiem arganowym firmy Mia Flora.  
A Wy jakie macie spostrzeżenia co do olejku arganowego? 


sobota, 19 stycznia 2013

Moroccan argan oil szampon i odżywka


Moroccan argan oil szampon i odżywka. Tydzień temu w Boot-sie natknęłam się na szampon i odżywkę firmy Organix. Nie mogłam przejść obok nich obojętnie. Samo opakowanie już gdzieś wołało do mnie: kup mnie, a nie pożałujesz. Przy okazji cena też była odpowiednia i wszystko się złożyło na to bym sięgnęła i włożyła do koszyka szampon i odżywkę.






 Pierwsze mycie włosów troszkę mnie zaskoczyło. Szampon kiedy go wyciskałam z butelki był troszkę żelowy jakby galaretowaty, ale gdy już go rozmasowałam na włosach to odpłynęłam. Piękny delikatny zapach. Pienił się dość dobrze, a ze zmyciem go również nie było większego problemu.
Jak już zmyłam szampon przyszedł czas na odżywkę. Przy odżywce jakbym dostała skrzydeł. Cudowny zapach, lekka konsystencja. Kiedy wysuszyłam włosy byłam naprawdę zaskoczona efektem. Moje włosy były miękkie. Czułam, że są lekkie. Zauważyłam też, że szampon nadał moim włosom objętości i nie były oklapnięte co mnie ucieszyło.
Plus za pojemność całe 385 ml. Miejmy nadzieje, że będzie wydajny. Przekonam się po dłuższym używaniu. Obiecuje, że dam Wam znać jak wygląda dalsza przyjemność używania szamponu i odżywki.
        
Tymczasem korzystam dalej z weekendu i Wam życzę miłego wieczoru. A jak Wy spędzacie weekend?


czwartek, 17 stycznia 2013

Zapowiedzi na weekend...

  Jeszcze tylko juuutro i upragniony weekend. Dzisiaj dzień pełen wrażeń. Dostałam dziś zamówioną książkę. Lubię kupować książki z przepisami, a kuchnia włoska jest jedną z moich ulubionych. Mam nadzieję, że już niedługo będę mogła wykorzystać jakiś przepis do upieczenia czegoś pysznego. Książka jest autorstwa Gino D'acampo '' Italian home baking ". Podoba mi się w jaki sposób została wydana. Przede wszystkim jest w twardej oprawie i za to już jest plus jeśli chodzi o książki kulinarne. O książce będzie zapewne oddzielny post. 
 



Późnym popołudniem byliśmy również na zakupach. Kończąc zakupy i wkładając ostatnie potrzebne mi rzeczy do koszyka stwierdziłam, że zrobię mały wypad na dział kosmetyczny. I tam spotkała mnie bardzo miła niespodzianka. Otóż tusze do rzęs firmy Maybelline Colossal miały obniżoną cenę. Stojąc przy szafie z kosmetykami Maybelline zastanawiałam się, który warto byłoby teraz tusz wypróbować... 
Colossal Smoky Eyes czy moze Colossal Volum Express ? 

Wybrałam jak widać na zdjęciu : 



 W niedługim czasie na pewno pojawi się moja opinia tuszu do rzęs Colossal. Oprócz książki i tuszu pojawią się w weekend opinie na temat moich nowości kosmetycznych do pielęgnacji włosów czyli szampon i odżywka Organix Moroccan Argan Oil, rękawiczki pielęgnujące dłonie oraz cążki do skórek Elite Models.  

Serdecznie zapraszam. 





wtorek, 15 stycznia 2013

Rival de Loop Anti-Age niestety " rybkom " mówię NIE!!!

  Do tej pory na moim blogu pojawiały się same pochlebne recenzje o kosmetykach, które wypróbowałam lub dalej stosuje tak dzisiaj z przykrością muszę napisać, że nie jestem usatysfakcjonowana z  kapsułek Anti - Age firmy Rival de Loop. A zapowiadały się całkiem nieźle.


Próbowałam je stosować dwa razy. Niestety nie udało się. Za pierwszym razem po wieczornym oczyszczeniu twarzy, kiedy jedną z kapsułek otworzyłam i zaaplikowałam niestety zaczęły mi łzawić oczy, a chwilę później moja twarz już była zaczerwieniona i lekko zaczęła szczypać. Następnym razem sytuacja była podobna, po czym stwierdziłam: trudno się mówi. Szkoda mi było ich wyrzucać dlatego też postanowiłam, że następne kapsułki zostaną spożytkowane na nawilżanie skórek i płytek paznokciowych.   


Pięknie " rybki " prezentują się w opakowaniu. Złocisto - żółtawym kolorkiem przyciągnęły mój wzrok. Informacja, że zawierają witaminę A, E i F skusiła również. Miały się też szybko otworzyć poprzez przekręcenie ogonka, niestety musiałam sobie pomóc nożyczkami. A tłusta zawartość kapsułki niestety nie chciała się wchłaniać. Czułam na twarzy jakbym się wysmarowała olejem :( Kapsułki niestety się u mnie nie sprawdziły, ale w poprzednim poście pisałam o ampułce i bardzo mile mnie zaskoczyła. Jednym słowem kosmetyki jednej firmy mogą być miłym zaskoczeniem, bądź też dużym rozczarowaniem.
 Kuracja miała dać ukojenie, niestety zakończyła się bardzo szybko, bo już po dwóch razach.
Na otarcie łez niedługo pojawi się post o moich nowych nabytkach i mam nadzieję, że będę mogła wystawić same pochlebne opinie, a tym samym zachęcić Was do ich wypróbowania.
 Pozdrawiam

 

poniedziałek, 14 stycznia 2013

Zielono mi czyli ziaja i maseczka nawilżająca

  Jak ja nie cierpię poniedziałków... Chyba każdy tak ma i nie lubi rozpoczynać poniedziałku od wczesnej pobudki. Mimo, że dzień nie należał do lekkich, cały dzień w mojej głowie była jedna myśl: po wieczornej kąpieli zrobię sobie chwilkę tylko dla mnie z maseczką na buziaku. Czy się udało ? A i owszem. 
Po oczyszczeniu twarzy stwierdziłam, a teraz moja upragniona Ziaja i maseczka nawilżająca z glinką zieloną: 





    W momencie kiedy ją rozprowadzałam na twarzy jedna nutka cisnęła mi się na usta: zielono mi la la la i poczułam przez chwilę jakby już była wiosna. Zapach maseczki jak dla mnie orzeźwiający, świeży i sprzyjający na chwileczkę zapomnienia. Konsystencja zwięzła, nie spływająca po nałożeniu z twarzy. Nie zastyga na twarzy wręcz przeciwnie czuje się warstwę maseczki, która cudownie nawilża. Po 15-sto minutowej chwileczce zapomnienia i zmytej masce czułam jak moja buźka jest nawilżona, miękka, delikatna, wygładzona. Zaaplikowałam sobie jeszcze kremik odżywczy Avene. Zawartość opakowania 7ml ja ją użyłam na dwa razy. Cena warta produktu i mojej satysfakcji. Moim zdaniem jeszcze nie raz znajdzie się w mojej kosmetyczce. Jak już skończę maskę z glinką zieloną na pewno pojawi się w niedługim czasie post z recenzją jej siostry czyli Różanej maski młodości z kwasem hialuronowym. 


A może już ktoś używał obu? Jakie są Wasze odczucia o maskach Ziaja ?

niedziela, 13 stycznia 2013

Ampułka Rival de Loop Mineral

 Nigdy dotąd nie używałam żadnych kosmetyków w postaci ampułek. Na myśl o małej szklanej ampułce wracają przykre wspomnienia, kiedy byłam małym dzieckiem i musiałam przyjmować zastrzyki. Jeśli chodzi o ampułkę  Rival de Loop Mineral moje spostrzeżenia po pierwszym użyciu są dość pozytywne.


Będąc w listopadzie w polskim Rossmannie oglądając maseczki do twarzy wpadła mi w oko oto ta ampułka. Podchodząc do niej troszkę sceptycznie stwierdziłam, że zakupie ją sobie jedną na spróbowanie. Cena takiej ampułki to koszt ok. 4-5 zł ( cena przybliżona, przepraszam nie pamiętam dokładnie ). W tej przezroczystej szklanej ampułce jest zamknięte 2ml wyciągu z aloesu z minerałami takimi jak miedz, cynk i magnez. Po wieczornym oczyszczeniu twarzy stwierdziłam, że ją wypróbuję. Wyjęłam ją z opakowania, wzięłam chusteczkę higieniczną i odłamałam górną część.


Po oczyszczeniu twarzy wieczorem nałożyłam aloesowy koncentrat na twarz. Zapach świeży, przyjemny i miły w aplikacji. Po pierwszej sekundzie aplikacji, poczułam, że moja buźka dostała wielki zastrzyk nawilżenia. Czułam, że moja twarz jest zrelaksowana i nic mi więcej do szczęścia nie potrzeba. Następnego dnia po przebudzeniu pierwsze co zrobiłam pobiegłam do lusterka. I rzeczywiście byłam zadowolona ze stanu nawilżenia i wyglądu mojej buźki. Ampułka na tyle była wydajna, że połowa wystarczy mi jeszcze na dzisiejszy wieczór.
Pytanie czy kupiłabym ją jeszcze raz ? Moja odpowiedz brzmi: tak. Następnym razem kiedy odwiedzę Polskę ponownie zakupię ten specyfik, ale dwie może trzy ampułki. Mam nadzieję, że macie podobne spostrzeżenia co do ampułki z Rossmanna Rival de Loop Mineral. 


niedziela, 6 stycznia 2013

Celia niebiańska pomadko-błyszczyk 2w1

  Dzisiaj kilka słów o zapomnianej firmie Celia. Z Celią miałam przyjemność obcowania kiedy byłam małą dziewczynką, która uwielbiała zaglądać do torebki swojej Mamy. Chyba każda z nas miała czas kiedy to pod nieobecność Mamy zakładało się buty na obcasie, zawieszało się kilka par korali na szyję, brało się torebkę na ramie i oczywiście malowało się usta pomadką.




 Dzisiaj troszkę inna, nowsza, lepsza odsłona pomadki firmy Celia. Zdziwił mnie fakt, że na polskim rynku wyszła pomadko-błyszczyk czyli 2 w 1. Firma, która jest dość długo na rynku kosmetycznym wypuszcza nową gamę pomadek i to w wersji 2 w 1. Miłe zaskoczenie. Kolory, które wybrałam to 602 i 605. Oba kolory  nadają ustom delikatny kolor. 602 powiedziałabym, że jest w tonacji bladego różu, 605 delikatnie mocniejsza. Jednakże oba kolory kiedy zaaplikujemy na usta są mało widoczne. Jeśli lubimy malować się mniej wyraziście są fajnym uzupełnieniem.



Słyszałam również opinie o nich, że bardzo łatwo się łamią, mi jak do tej pory się to nie zdarzyło, może dlatego, że używam je w okresie zimowym. Biorąc pod uwagę jaka ma konsystencję, myślę, że może się to zdarzać, że są łamliwe.
Cena tej niebiańskiej pomadko-błyszczyku jest w granicach 10-12 zł. Muszę przyznać, że nie pamiętam ile zapłaciłam. Opakowanie wygląda estetycznie, elegancko, nie jest przekoloryzowane. Jak dla mnie to za to już ma plus. Usta po nałożeniu pomadko-błyszczyku są wspaniale nawilżone, jedynym minusem, który mi  przeszkadza to winogronowy zapach. Czuję się posmak mydła. Nie jest to uporczywe, ale gdyby zapach został odebrany to wcale bym nie płakała z tego powodu.



Ogólna ocena pomadko-błyszczyku firmy Celia to piątka z malutkim minusikiem. Kobietki, które chciałyby wypróbować nową wersję pomadki, mówię: dlaczego nie. Trzeba w życiu próbować wszystkiego :) Skoro nasze Babcie i Mamy ich kiedyś używały, kto wie może kiedyś nasze córki po nie sięgną.



sobota, 5 stycznia 2013

Poświateczno-noworoczne wyprzedaże

 Sobota to odpowiedni dzień na wyjście na szybkie zakupy. A te dzisiejsze naprawdę były szybkie. Mój Pan Ł. szukał klucza do naprawy, a ja szybciutko weszłam do TK Maxxa. Naprawdę krótko to trwało, a ja wyszłam z trzema rzeczami z których jestem bardzo zadowolona. A miałam nic nie kupować :) Tyle, ze te przeceny bardzo kuszą, niekiedy aż za bardzo :)


 Na początku natknęłam się na urządzenie do pedicuru firmy Homedics.




 Oryginalna cena to Ł 7.99, ja znalazłam je za całe Ł.4.00. Dlatego też chyba je wzięłam, bo cena mnie skusiła i chciałabym je przetestować. Może też dlatego, że nigdy takiego cudaka nie miałam. Później zajrzałam na półeczkę ze skarpetkami i rajstopami i nie wiem dlaczego jasne rajstopy przykuły moją uwagę, pewnie dlatego, że były przecenione. A cena niekiedy czyni cuda, bo kosztowały cały funcik. Myślę, że na okres wiosenny do jakiejś spódniczki będą dobrym dodatkiem. Być może nie widać tego na zdjęciu, ale mają delikatne kropeczki. Jasnych rajstop nigdy nie za wiele. 



 I na sam już koniec kiedy to podążałam do kasy natknęłam się na okulary firmy Bench. Cena oryginalna Ł30.00 ja je znalazłam za Ł.12.99.  Zaczekałam na swojego Pana Ł., który musiał mi pomóc i powiedzieć tak czy nie, jeśli chodzi o okulary.


Jak widać Pan Ł. pomógł mi zdecydować i powiedział: tak. Z czego i ja jestem bardzo rada :)
Zakupy były udane, z portfela troszkę ubyło, ale troszkę się też zaoszczędziło. Mam nadzieję, ze Wy też lubicie takie szybkie i udane zakupy :)